Lubartowscy policjanci w czwartek wieczorem poszukiwali właściciela klaczy, która spłoszona biegała po Wandzinie. Zwierzę miało założone na grzbiecie siodło co mogło sugerować, że po drodze „zgubiło” jeźdźca. Jak się wkrótce okazało, zwierzę uciekło z terenu pow. łęczyńskiego po tym, jak wystraszyło się burzy.

Wieczorem lubartowscy policjanci otrzymali zgłoszenie o koniu, który biegł po Wandzinie z siodłem, ale bez jeźdźca na grzbiecie. Policjanci, którzy zostali skierowani na miejsce zastali opisywane zwierzę pod wiaduktem. Koń faktycznie miał założone siodło, jednak nie miał uzdy.

Mundurowi o znalezieniu wystraszonego zwierzęcia powiadomili miejscowych właścicieli stadnin. Nawiązali też kontakt z pogotowiem, czy przypadkiem było zgłoszenie o rannej osobie, która mogła spaść podczas jazdy konnej. Funkcjonariusze przeczesali okolicę, w celu poszukiwań ewentualnego rannego jeźdźcy, jednak nigdzie takiego nie znaleziono.

Policjanci w rozmowie z właścicielką jednej z pobliskich stadnin ustalili, że zwierzę najprawdopodobniej wystraszyło się burzy i uciekło. Dodatkowo, widząc jego zmęczenie, można było przypuszczać, że przebiegło nawet 30 kilometrów.

Noc zwierzę spędziło w miejscowej stadninie. Na szczęście, dzięki wspólnym działaniom funkcjonariuszy, hodowców koni, właścicieli stadnin, w piątek rano sprawa się wyjaśniła. Właścicielem klaczy okazał się mieszkaniec pow. lubelskiego, który w czwartek razem ze swoim zwierzęciem przebywał w powiecie łęczyńskim.

Łęczna 15 czerwca 2020

Aktualności z Łęcznej i regionu; informacje ważne i ciekawe z Łęcznej i okolic; biznes, sport i kultura w Łęcznej, Lubartowie, Lublinie, Świdniku i Włodawie.