Na przełomie XX i XXI wieku większość gmin powiatu łęczyńskiego wpisała w swoje plany rozwojowe turystykę. Zgodnie z nimi gminy miały stać się ważnymi miejscami na ogólnopolskiej mapie turystycznej, a sama Łęczna bramą do tego turystycznego raju. Dzisiaj, po kilkunastu latach „realizacji” planów trudno nawet największemu optymiście zobaczyć w Pojezierzu Łęczyńskim turystyczną Mekkę, a szumna brama nie może się pochwalić nawet wybudowaniem chociażby fundamentów.

Kiedy tworzono plany, nad tutejsze jeziora zjeżdżali masowo przede wszystkim mieszkańcy Lublina i Świdnika, a także Łęcznej. Wielu kupiło tu działki rekreacyjne. W weekendy nad jeziorami było wręcz tłoczno, a i w powszednie dni lata plaże nie świeciły pustkami. Ludzie przyjeżdżali do zlokalizowanych tu zakładowych ośrodków wypoczynkowych, bawili się w licznych knajpkach i barach. Korzystali z czystej wody i świeżego leśnego powietrza. Przełom wieków był jednak szczytowym momentem turystycznej prosperity, z roku na rok urlopowiczów jest mniej, nawet na działki rekreacyjne przyjeżdża skromniejsza liczba użytkowników. Dlaczego? Bo znad naszych jezior po prostu wieje nudą, brakuje atrakcji, które przyciągnęłyby letników. Czas zatrzymał się tu na pojmowaniu rozrywki w kategoriach raczej schyłkowego PRL, a jest jej nawet mniej, bo pozamykano większość knajp, w których bawiono się przy piwie i muzyce.

Konia z rzędem temu kto nad jeziorami będzie mógł skorzystać z frajdy popływania żaglówką, motorówką, skuterem wodnym. Nie wypożyczy łatwo roweru, nie pojeździ konno czy na kładach. A jeśli już skusi go staromodny kajak czy rower wodny, to na przykład nad jeziorem Piaseczno zedrą z niego za godzinkę tej przyjemności odpowiednio 20 i 25 zł!

Powstaje pytanie dlaczego tak duży potencjał turystyczny jaki posiada powiat łęczyński nie jest właściwie wykorzystany. Odpowiedź na to pytanie postaramy się dać w najbliższym wydaniu gazety.

(nor)