Rozwój przemysłu oznacza wzrost zanieczyszczenia naturalnego środowiska człowieka – taka teza była jeszcze parędziesiąt lat temu w pełni prawdziwa i poparta codziennymi obserwacjami. W latach siedemdziesiątych Tamiza w Londynie była cuchnącym ściekiem, a oddychanie powietrzem Katowic gwarantowało pylicę płuc równie dobrze jak praca przy młynach cementowni. Dzisiaj w Tamizie można łowić ryby.

Przyczyn jest kilka. Jedną z nich jest powstanie nowych, czystych gałęzi przemysłu, które by funkcjonować same potrzebują wręcz sterylnych warunków. Przede wszystkim jednak wzrosła świadomość ekologiczna społeczeństw i zrozumienie, że sami gotujemy sobie koszmarną przyszłość. Dużo wcześniej ta mądrość ujawniła się w Ameryce Północnej i Europie Zachodniej, do Polski tak na dobre dotarła wraz z przemianami lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku.

Wszędzie oczywiście występował duży opór kół przemysłowych zapatrzonych w końcowe efekty ekonomiczne, więc wraz z uświadamianiem, rządy sięgnęły do argumentów finansowych. Przewidziano duże kary za zatruwanie środowiska, wprowadzono przepisy wprost zmuszające do eliminowania trucicieli. Tamizę na przykład oczyszczono jednym prostym przepisem – każdy zakład musiał mieć ujęcie wody poniżej miejsca odprowadzania ścieków. Nikt nie chciał pobierać wody zatrutej własnymi toksycznymi odpadami.

W Polsce ochrona środowiska miała trochę inne podłoże. Wraz z upadkiem systemu „gospodarki planowej” nastawionej na przemysł ciężki, energochłonny i brudny, do tego w naszym wydaniu nieefektywny, ten główny truciciel po prostu ograniczając produkcję zmniejszył skażenie środowiska. Potem przyszły kary i opłaty za działania szkodzące przyrodzie. Dzisiaj wśród wielu menedżerów naszego przemysłu panuje swoista moda na ekologiczne inwestycje. Na ile jest to wynik twardych reguł gry rynkowej, a na ile świadomość ekologiczna, trudno powiedzieć. Ważne, że to zaczyna działać.

Dobrym przykładem może tu być kopalnia w Bogdance. Kiedy powstawała nikt nie przejmował się „roślinkami”, planowano natomiast docelowe wydobycie w granicach 25 mln ton rocznie z całego Lubelskiego Zagłębia Węglowego. Na szczęście chyba dla wszystkich, kolejny gigantyczny przemysłowy moloch z powodów ekonomicznych nie powstał, a funkcjonująca obecnie kopalnia nie tylko osiąga zyski, ale dba też o zgodną koegzystencję z przyrodą. Przejawem tego jest m.in. fakt wdrożenia w kopalni systemu zarządzania ekologią i uzyskanie stosownego certyfikatu ISO.

W marcu 2001 roku decyzją zarządu spółki Lubelski Węgiel “Bogdanka” S.A. zaczęto tu wdrażać System Zarządzania Środowiskowego według normy PN ISO 14001. Co to jest System Zarządzania Środowiskowego?

To po prostu dobrowolne przyjęcie przez przedsiębiorstwo takiego sposobu funkcjonowania, który pozwoli ograniczyć jego oddziaływanie na środowisko naturalne tj. wodę, powietrze, ziemię, zasoby naturalne, florę i faunę. Dla Lubelskiego Węgla “Bogdanka” S.A. to było szczególnie ważne zobowiązanie bowiem zakład prowadzi działalność w sąsiedztwie obszarów o wysokiej randze przyrodniczej. W najbliższym sąsiedztwie zlokalizowany jest Poleski Park Narodowy i Park Krajobrazowy Pojezierza Łęczyńskiego. Obszar górniczy od strony północnej obejmuje swoim zasięgiem niewielkie połacie otuliny wspomnianego parku krajobrazowego, a od strony północno-wschodniej – Poleski Obszar Chronionego Krajobrazu, od południowego wschodu zaś – Chełmski Obszar Chronionego Krajobrazu przechodzący w korytarz ekologiczny „Dolina Świnki”, biegnący równoleżnikowo w kierunku zachodnim do granicy zachodniej terenu górniczego, gdzie w okolicy Łęcznej łączy się z Nadwieprzańskim Parkiem Krajobrazowym. Kierownictwo kopalni zdając sobie z tego sprawę samo podjęło decyzję o wprowadzeniu SZŚ.

Z ekologicznego punktu widzenia głównym problemem kopalni węgla kamiennego są odpady pogórnicze (skały towarzyszące pokładom węgla, materiał uzyskiwany w wyniku głębienia szybów oraz tzw. odpady przeróbcze z procesu wzbogacania węgla) oraz woda, którą z kopalni trzeba wypompować na powierzchnię.

Górnictwo i kopalnictwo na świecie produkowało w latach dziewięćdziesiątych średnio rocznie około 560 mln ton odpadów z których 55-65 mln ton wytwarzano w Polsce. Bogdanka miała w tym prawie 2 milionowy udział. Coś z tą górą urobku trzeba było robić. Składowanie na hałdę nie sprzyja środowisku, a ponadto sporo kosztuje. Jak zwykle działania w kopalni poszły w kierunku rozwiązania problemu tak, by możliwe było dalsze gospodarcze wykorzystanie odpadów górniczych.

Po pierwsze odpady postanowiono wykorzystać do produkcji cegieł klinkierowych w Zakładzie Ceramiki Budowlanej w Bogdance. Druga metoda polega na wykorzystaniu skał płonnych w procesie rekultywacji innych terenów zdegradowanych (np. różnego rodzaju wyrobisk poeksploatacyjnych) oraz na podbudowę dróg lokalnych. Dzięki temu, gospodarczo wykorzystywanych jest dzisiaj ponad 95 proc. istniejących odpadów górniczych.

Życie przynosi jednak coraz nowe zastosowania. Instytut Melioracji i Użytków Zielonych (IMUZ) Falenty już w 2001 roku przeprowadził szereg badań dotyczących możliwości zastosowania skał karbońskich w szeroko pojętym budownictwie hydrotechnicznym. Badania oprócz standardowych (fizykochemicznych), dotyczyły między innymi wodoprzepuszczalności, wytrzymałości na ścinanie, ściśliwość, podatność na wietrzenie, wpływ wody, mrozu na skały itp. Powyższe prace zostały zakończone w 2002 roku opracowaniem wytycznych.

Jako pierwsza z naukowych opracowań skorzystała właśnie kopalnia w Bogdance, która budując w latach 2001-2004 nowy osadnik wód kopalnianych (niewykorzystane wody kopalniane przed zrzutem do odbiornika rzeki Świnki, są poddawane podczyszczeniu w zbiorniku – osadniku wód, gdzie wytrąca się zawiesina), do formowania grobli tego zbiornika wykorzystała prawie 300 tys. ton skał karbońskich, które w wielu firmach trafiają po prostu na hałdę. Jako inwestycja proekologiczna nowy zbiornik został zgłoszony do Narodowego Konkursu Ekologicznego, a w styczniu 2005 roku kopalnia otrzymała certyfikat „Firma Przyjazna Środowisku”.

Dzisiaj, po serii powodzi i lokalnych podtopień, chętnych na kopalniane odpady, wykorzystywane do remontów i budowy nowych wałów przeciwpowodziowych jest dużo więcej.

Pod kontrolą jest również ilość emitowanych pyłów i gazów. Jak podaje kopalnia na swojej stronie internetowej, roczna łączna emisja pyłów i gazów z Zakładu Ceramiki Budowlanej wynosi średnio około 7 tys. ton. Zakład posiada instalację odsiarczającą o sprawności 85-90 proc. oraz urządzenia odpylające w oddziale przygotowania mieliwa – dwa filtry tkaninowe o sprawności 99,8 proc.. W 2004 roku przeprowadzono modernizację instalacji, zwiększając tym samym sprawność oczyszczania spalin.

Drugim emitorem jest zwałowisko skały płonnej, które może być źródłem pylenia w czasie suchych i wietrznych dni. Aby zapobiegać pyleniu na bieżąco prowadzi się rekultywację ostatecznie uformowanych skarp składowiska odpadów górniczych. I tutaj zarząd LW Bogdanka S.A. ma bardzo interesujące propozycje.

Na hałdzie, tuż obok kopalni, przeprowadzane są bardzo interesujące zawody motocrossowe. Za kilka lat w zimie mają natomiast szusować narciarze. Na górze kopalnianych odpadów o powierzchni ok. 55 ha (docelowo prawie 88 ha), przy wysokości względnej 26 m n.p.t. wybudowany bowiem zostanie około 400 metrowy stok narciarski z wyciągiem. Trasa ma być sztucznie naśnieżana.

To inwestycja na kilka najbliższych lat, ponieważ hałdę musimy sukcesywnie usypywać urobkiem górniczym, uformować zbocze stoku i zbudować całą infrastrukturę narciarską – mówił dla mediów Zbigniew Stopa, zastępca prezesa LW Bogdanka. – Mamy nadzieję, że stok stanie się zimową atrakcją Pojezierza Łęczyńsko-Włodawskiego. Będą mogli z niego korzystać nie tylko nasi pracownicy, ale też turyści. To będzie przedsięwzięcie komercyjne, które w perspektywie ma na siebie zarabiać.

To nie jedyny pomysł spółki na niwelację szkód górniczych powstałych w wyniku działania Bogdanki. W planie spółki na 2012 rok, w dziale ochrona środowiska można znaleźć m.in. punkt dotyczący zaprojektowania zbiornika wodnego „Szczecin” w rejonie niecki osiadań powstałej wskutek eksploatacji górniczej. Teraz z okien biurowca LW Bogdanka można zobaczyć zalane wodą łąki.

W Bogdance postanowiono, że w miejscu zalanego terenu powstanie sztuczny zbiornik wodny. Planuje się wybrać torf, poszerzyć zbiornik i obwałować go. W ten sposób powstanie zalew, sztuczne jezioro, które swoją wielkością może być nawet zbliżone do nieodległego jeziora Rogóźno. Od strony Dratowa teren nad sztucznym zalewem zostanie zagospodarowany turystycznie. Powstanie plaża z infrastrukturą gastronomiczną. Wszystko będzie służyć mieszkańcom jak i turystom.

W Bogdance oceniają, że realny termin ukończenia inwestycji to 2013 rok. Nowy zbiornik oprócz funkcji rekreacyjnych, będzie też spełniać jeszcze jedną istotną rolę: odprowadzane będą do niego wody z zalanych terenów.

Ryszard Nowosadzki