No i dostało się naczelnemu Pojezierza od radnego z Łęcznej. Za ... zbyt mało krytyczny tekst o gminie Łęczna. Jak można pisać inaczej niż myśli radny Fijałkowski, mieć trochę inne zdanie? Wszak radny Fijałkowski po internetowych blogach robi za lokalną wyrocznię i to on ma prawo wydawać certyfikaty moralności, uczciwości i gospodarności. To, że sam się mianował na stanowisko cenzora innych, nie ma znaczenia. Kto to zauważy. Ważne by było głośno, dosadnie i z przytupem.

W szkole mnie uczono, że czytać należy ze zrozumieniem, na studiach wkładano mi do głowy, że argumenty w dyskusjach powinny być logiczne, w pierwszej dziennikarskiej pracy podkreślano, że najważniejszy jest obiektywizm i trzymanie się faktów.

Są jednak ludzie, którzy wszędzie wietrzą spiski, przekręty, złą wolę. Im bardziej im samym w życiu się nie powiodło, tym bardziej za całe zło świata winią innych. Są też tacy, którzy spiskową teorię dziejów wyznają z powodu walki politycznej. I czasem tak się zapędzają, że dostają obsesji. Jak gdzieś spadnie ulewa, chcieliby winić przeciwnika za potop; jak dłużej nie pada, oskarżają go o spowodowanie klęski suszy. Jak z takimi ludźmi dyskutować, jak różnić się pięknie?

Chyba jednak tak, jak mnie uczono. Dlatego tym nielicznym, którzy nie zrozumieli przesłania tekstu „Biedna Łęczna, bogaty Puchaczów?” cierpliwie wyjaśniam, że chciałem zwrócić uwagę wszystkich czytelników, że oceniając władze samorządowe należy brać pod uwagę nie tylko ile odcinków dróg zbudowali z posiadanego budżetu, ale też co konkretnie zrobili by ten budżet był większy. Jednocześnie chciałem zwrócić uwagę wszystkim samorządowcom, od prezydenta, burmistrza czy wójta zaczynając po „szeregowego” radnego, że w XXI wieku rolą samorządu nie jest tylko choćby najlepsze i najuczciwsze dzielenie biedy. Naprawdę dobry samorządowiec myśli jak powiększyć możliwości gminy, powiatu, województwa. Jak bez sięgania do kieszeni obywateli zwiększyć bochenek do dzielenia, jak sprawić by było więcej miejsc pracy.

Tymczasem radny Fijałkowski zarzuca mi, że „Oczywiście próżno szukać w „Pojezierzu” otwartej krytyki burmistrza”. Ma rację. O ile dla radnego Fijałkowskiego krytyka oznacza publikowanie takich zdań: Burmistrz pozostaje uparty jak przysłowiowy osioł. (…) Przypomina to raczej zachowanie leniwego chłopa, który na podwórku ma syf, ale od lat nic sobie z tego nie robi ...”, to redakcja ma inne standardy. Nawiasem mówiąc to się dopiero nazywa talent polityczny – obrazić swojego przeciwnika i za jednym zamachem zrazić sobie własnych potencjalnych wyborców – bo przypomnę Panu, radny Fijałkowski, że wśród tych, którzy wrzucą do urn swoje głosy w gminie Łęczna są też chłopi.

Nie można jednak powiedzieć, że radny Fijałkowski wszystkich nie lubi. Jemu podoba się na przykład wójt Puchaczowa, bo „Tam dało się przekształcić działki, zbudować drogi, podłączyć wodociąg czy oświetlenie, mimo że przy niektórych uliczkach nikt nie mieszka”. Niestety, moim zdaniem to takie samo osiągnięcie jak wybudowanie przed laty w Puchaczowie gazociągu, z którego po jego zainstalowaniu mało kto z mieszkańców chciał korzystać. Bo tańszy był gaz z butli. Po latach gaz przewodowy użytkuje niespełna 570 gospodarstw i firm na 5314 mieszkańców gminy i 287 podmiotów gospodarczych, głównie handlowych i usługowych. Dla jasności, nie krytykuję tu „uporu” wójta w realizacji swoich koncepcji, tym bardziej, że popierają te działania – przynajmniej w wyborach – mieszkańcy gminy. Ja tylko skromnie zwracam uwagę, że może te pieniądze można by lepiej wykorzystać. Tym bardziej, że bogactwo płynące z kopalni może się wkrótce skończyć.

Nie do końca wiem dlaczego radny Fijałkowski tak zaciekle atakuje burmistrza jak broni wójta. Za to radny wie oczywiście dlaczego „Pojezierze” nie opluwa burmistrza. Bo radny wykrył spisek finansowy – wszakże koalicja dobrze płaci za pół strony w gazecie. Cóż, gazeta utrzymuje się z reklam – zarówno banków, drobnych przedsiębiorców, jak i radnych. Chciałbym jednak zauważyć, że radni koalicyjni postanowili część swoich wysokich diet przeznaczyć na sfinansowanie informacji w lokalnej prasie o ich pracy i motywach działania. Pan woli oszczędniej – produkować się na blogach i w gazetkach, które prawnie „są i nie są prasą”. Rozumiem, że jako przyszły ewentualny doktor praw zagadnienie „Falandyzacji prawa” ma Pan w jednym palcu i umiejętnie stosuje w życiu. Nie zamierzam tego oceniać, przypomnę tylko, że miał Pan i dalej ma możliwość wykupienia takiego samego miejsca w gazecie jak radni koalicji. W Pojezierzu nikogo nie dyskryminujemy za przekonania i poglądy. Na epitety zamiast argumentów patrzymy jednak niechętnie.

redaktor naczelny

Ryszard Nowosadzki

ps. Pytanie do czytelników: Ile to projektów uchwał mających wspomóc przedsiębiorczość i stworzyć nowe miejsca pracy złożył radny Fijałkowski podczas tej czteroletniej kadencji?