Ulica Dworcowa ciągle nie jest remontowana. Na jej części trudno już w ogóle doszukać się asfaltu, widoczne są natomiast ogromne dziury i wyrwy. Drogą nie chcą się poruszać nie tylko kierowcy, ale także rowerzyści a nawet piesi.

Wszystko rozbija się o dwie działki, które należą do PKP. Negocjacje z koleją w sprawie przekazania nieruchomości ciągle trwają, ale niewiele z nich wynika. Świdnicka ul. Dworcowa w części jest drogą powiatową, a we fragmencie należy do PKP. Kolej już od dawna nie jest zainteresowana naprawianiem nawierzchni, dlatego kolejowy odcinek ulicy wygląda najgorzej. Stan drogi uległ pogorszeniu w trakcie powstawania obwodnicy Lublina, kiedy to fragment ulicy Dworcowej był wykorzystywany jako dojazd do budowy. Co prawda budowlańcy po zakończeniu prac mieli przywrócić drodze poprzedni stan, ale zdaniem mieszkańców, nie zrobili tego prawidłowo.

Ulica Dworcowa stanowi najkrótsze połączenie między Świdnikiem i Lublinem, ale z uwagi na fatalny stan drogi, korzysta z niej niewiele osób. Naprawiona, byłaby alternatywą nie tylko dla pojazdów samochodowych, ale i to szczególnie, dla rowerzystów, bo pozwalałaby im na szybki dojazd do Lublina. Gdyby powstał oddzielny pas dla jednośladów byłaby to również trasa bezpieczna.

Niestety polskie niespójne, rozregulowane prawo, stwarza problemy. Pod działkami PKP przebiega sieć elektryczna, należąca do kolei. Jeśli PKP przekaże powiatowi obie nieruchomości, to starostwo będzie zmuszone naliczyć kolei opłatę za tzw. służebność przesyłu. Paranoja. Kolej oddaje działkę za darmo by potem za nią płacić! Starostwo nie może podobno z opłaty zrezygnować, ani na własny koszt przenieść sieci. Ciekawe, że nikt z geniuszy prawnych w starostwie i na kolei, nie wpadł na pomysł, że kolej może przekazać działki za równowartość opłat z tytułu służebności przesyłu. Bilans wyszedłby na zero, a droga wreszcie zostałaby wyremontowana.

Póki co trwa pat, prawnicy mają się dobrze, mieszkańcy z drogi nie mogą korzystać!