Wyobraź sobie, że mieszkamy razem. My – wszyscy mieszkańcy Polski. Nie w przenośni, ale tak, że nasz kraj to naprawdę wspólny dom, a my jesteśmy w nim sąsiadami. Żeby pomieścić wszystkich, musiałby być dosyć duży. Niech więc to będzie blok. O stu mieszkaniach. Sto to sporo, ale jednak nie aż tyle, by nie słyszeć, co się dzieje za ścianą, by się nie mijać na korytarzu, nie spoglądać na siebie – choćby zdawkowo – w windzie.