Rozmowa ze Sławomirem Nazarukiem piłkarzem GKS Bogdanka
Pojezierze: Zanotowaliście dobry start w rundzie wiosennej zdobywając siedem punktów w trzech pierwszych meczach, natomiast w trzech kolejnych nie odnieśliście zwycięstwa. To kwestia spadku formy, czy może braku szczęścia?
Sł. Nazaruk: Myślę, że ani jedno ani drugie. W ostatnich spotkaniach gra układała nam się całkiem dobrze, ale naszą największą bolączka była skuteczność. Zarówno w przegranym meczu z GKS Katowice, jak i ŁKS Łódź nie byliśmy w słabszej formie. Prawdopodobnie nasza gra wyglądała lepiej niż w spotkaniach, które wygrywaliśmy wcześniej. Niestety mimo dogodnych sytuacji nie strzeliliśmy tylu bramek co powinniśmy. Stąd te porażki.
P: Zostańmy przy meczu z ŁKS. Rozegrałeś w swojej karierze wiele spotkań na różnych szczeblach rozgrywkowych. Przypominasz sobie mecz, który miał tak dramatyczny przebieg jak ten z łodzianami? W ciągu minuty z trzech punktów nie zostało ani jednego.
Sł.N.: Nie przypominam sobie takiego meczu. Ta przegrana była dla nas bardzo bolesna. Bezpośrednio po nim mieliśmy duże pretensje do sędziego. Na pewno dołożył swoją cegiełkę do wygranej ŁKS-u, bo drugą bramkę straciliśmy po ewidentnym przyjęciu piłki ręką. Nie zmienia to faktu, że sami jesteśmy sobie winni. Nawet gdybyśmy grali w osłabieniu dwóch lub trzech zawodników, to takie sytuacje nie powinny nam się przytrafiać.
P: Odnośnie nowych piłkarzy, którzy dołączyli przed rundą wiosenną, który z nich wywarł na Tobie najlepsze wrażenie?
Sł. N.: Myślę, że nie było jeszcze w Łęcznej piłkarza tak panującego nad piłką jak Ricardinho. Musimy jeszcze popracować nad tym, by jego umiejętności w większym stopniu przekładały się na pożytek dla drużyny, a nie na indywidualne popisy. Jeżeli tu pozostanie, to w przyszłości będzie się mówiło, że był znaczącym transferem dla klubu.
P: W ostatnich meczach nie wychodziłeś na boisko, bądź grałeś w niewielkim wymiarze czasu. To efekt kontuzji?
Sł.N.: Z moim zdrowiem jest wszystko w porządku. Trener Jabłoński nie robił ostatnio zbyt wielu zmian, ale cały czas jestem do jego dyspozycji. Dam z siebie wszystko, jeśli uzna że potrzebuje mnie na boisku.
P: Od lat jesteś związany z Łęczną i tutejszym klubem. Jak postrzegasz protest kibiców związany ze zmianą nazwy?
Sł. N.: Zmiana nazwy z pewnością nie jest miła dla kibiców, ponieważ każdy utożsamia się z klubem znajdującym się w jego miejscowości. Nawet kluby mające większe tradycje od Górnika przechodziły zawirowania związane ze zmianą nazwy. Przykładem jest Legia Warszawa. Tam nazwa ewoluowała do Legia Daewoo, ale nikt nigdy nie zabrał trzonu „Legia”. Dlatego dziwne jest, że nazwa „Górnik” nie mogła pozostać.