Mikołaj to 10-miesięczny maluszek. Dopiero poznaje świat, a już musi walczyć o to, aby na nim pozostać. Na rodzinę informacja o chorobie małego Mikołaja spadła jak grom z jasnego nieba. Wizyta w przychodni, ze zwykłą infekcją jak początkowo sądzili rodzice, okazała się początkiem trudnej drogi o życie dziecka.
Chwytający za serce i wywołujący łzy w oczach opis tych wydarzeń opisała mama Mikołaja. Żaneta Siedlecka, nasza dawna koleżanka z redakcji Pojezierza.
- Mikołaj nasz kochany synek przyszedł na świat 2 czerwca 2017. Do początku tego roku żyliśmy jak przeciętna, szczęśliwa, 4 osobowa rodzina. Nie trapiły nas troski. Radość przynosił każdy dzień wypełniony dziecięcymi odgłosami. Wszystko zmieniło się 8 stycznia. Miko po raz pierwszy źle się poczuł, gorączkował, więc umówiliśmy wizytę w przychodni. Czujne oko pani doktor nie pozwoliło na rutynowe leczenie zapalenia pęcherza (takie mieliśmy podejrzenie). Skierowała nas do szpitala w celu dokładnego rozeznania. Na oddział zostaliśmy przyjęci z zapaleniem nerek i poważną niedokrwistością (anemią). 15 stycznia zostaliśmy skierowani na USG brzuszka i po raz pierwszy usłyszeliśmy diagnozę, którą później potwierdzono - neuroblastoma - nowotwór złośliwy. Świat się zatrzymał.. serce pękało..głowa pulsowała… ale jak to, dlaczego? Skąd taki potwór w tak małym ciele...
Pierwsze rokowania tylko napędzały strach i łzy. Guz jest nieoperacyjny, jest za duży i otacza ważne narządy oraz aortę i żyłę główną. Nasz malutki synek nie przeżyłby operacji na tym etapie.
Po 1 cyklu chemioterapii i badaniach w Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie zapaliła się iskierka nadziei na szybki i pozytywny koniec leczenia. Badanie scyntografia nie pokazało przerzutów, a te, które były (w węzłach chłonnych)prawdopodobnie się cofnęły. Baliśmy się cieszyć na głos, ale odetchnęliśmy z ulgą. Miało być już tylko lepiej...miało...
26 lutego po raz kolejny nasz świat runął. Wynik badania genetycznego MYNC okazał się dodatni. Nie tak miało być - Nastawiano nas, że wynik będzie ujemny (99% przypadków u niemowląt). Nawet lekarzy to zdziwiło. Mutacja genów tego guza oznacza, że walczymy z czymś o wiele groźniejszym. Natychmiast zmieniono nam protokół leczenia i włączono agresywniejszą chemioterapię. Ten nowotwór jest jak tykająca bomba. Po chemioterapii Mikołaja czeka operacja i autoprzeszczep szpiku. Aby zniszczyć komórki nowotworowe przyjmie również megachemię, która pozbawi go odporności. Ostatnim etapem leczenia będzie prawdopodobnie immunoterapia anty GD2, czyli bardzo kosztowne leczenie za granicą wyceniane na blisko 1 milion złotych.
My rodzice zrobimy wszystko co w naszej mocy, aby wyciągnąć go z objęć tej strasznej choroby. Ale sami nie dysponujemy tak wielką sumą pieniędzy. Dlatego błagamy o pomoc w licytacjach. Mamy tylko jedno marzenie. Aby Mikołaj pokonał chorobę, bo gdy ma się zdrowe dziecko to ma się wszystko.
Dla Mikołaja zbiórki pieniędzy przygotowują m.in. szkoły i przedszkola. Kilka dni temu w Łęcznej odbył się charytatywny koncert połączony z licytacją. Udało się zebrać, aż 3 710,46 złotych.
Mikołajowi pomóc można biorąc udział w organizowanych na facebooku licytacjach, przekazując 1% podatku oraz wpłacając pieniądze na konto Fundacji Na Ratunek Dzieciom z Chorobą Nowotworową.
Darowiznę na konto 11 1160 2202 0000 0001 0214 2867 koniecznie z dopiskiem Mikołaj Siedlecki
Oraz przez stronkę www.pomagam.pl/wlhabz7l
Łęczna 27 kwietnia