Z referendum o odwołanie Burmistrza Łęcznej nic nie wyszło, ale maski opadły – komentuje inicjator Artur Stec. Pokłosiem nieudanej akcji było m.in. powiadomienie komisarza wyborczego o nieautoryzowanym zniszczeniu części podpisów przez opozycyjnego radnego Piotra Kotułę, który miał pomagać w ich zbieraniu, ale podarł je przy świadkach na wieść, że referendum jednak się nie odbędzie.
Sprawa nabrała tempa, a sam Kotula potwierdzał w prasie, że podpisy zniszczył. Jednak gdy do sprawy przyłączył się zawiadomiony przez Komisarza Wyborczego w Lublinie prokurator Kotuła obrócił wszystko w żart twierdząc, że tak naprawdę on podpisów nie zbierał więc ich nie podarł. Sprzeczne tłumaczenie odnotowała lokalna prasa pytając zatem kiedy radny kłamał.
Artur Stec rezygnację z referendum motywował brakiem zaangażowania radnych, którzy na sesjach mają burmistrzowi wiele do powiedzenia, ale w rzeczywistości obecny stan rzeczy im odpowiada. Mieli oni zupełnie zignorować zbieranie podpisów czym pokazali swoje prawdziwe zaangażowanie w akcję.
Artur Stec zapowiedział, że zrobi wszystko, aby radny poniósł konsekwencje i został odwołany z funkcji Przewodniczącego Komisji Rolnictwa Rady Miejskiej w Łęcznej.
Jednak chwilę po tych deklaracjach radny Kotuła sam zrezygnował z pełnienia powyższej funkcji. Na sesji w dniu 27 września zastąpiła go radna Halina Mazurkiewicz.
Ja i mieszkańcy czujemy się oszukani przez radnego i przy kolejnych wyborach mu o sobie przypomnimy – kończy Artur Stec. Taki sam los spotka innych radnych, którzy będą występować przeciwko mieszkańcom.
Sprawa ma także drugi ciekawy wątek. Wraz z rezygnacją Piotra Kotuły z pracy w komisji rolnictwa rozwiązany został klub Niezależni Łęcznej, w którym dotychczas pracowali rozłamowcy z dawnego klubu Burmistrza Leszka Włodarskiego. Czy to oznacza ocieplenie współpracy na linii rada – burmistrz?
BB