Byli szefowie kopalni Bogdanka są już prawomocnie uniewinnieni od zarzutów przyjmowania wysokich łapówek – mowa była o łącznie ponad 2 mln zł, przy zawieraniu kontraktów na sprzęt i usługi w górnictwie od przedstawicieli firmy Voest-Alpine Technika Górnicza i Tunelowa.
Sąd Okręgowy w Katowicach utrzymał w mocy wyrok sądu rejonowego, który w w listopadzie 2016 roku uniewinnił wszystkich czterech oskarżonych w tej sprawie mężczyzn, w tym również Wacława B., który według aktu oskarżenia miał wręczać „prowizje” szefom Bogdanki. Sąd uznał, że nie ma dowodów, aby oskarżeni przyjmowali łapówki, chociaż rzeczywiście w firmie współpracującej z kopalniami istniały specjalne fundusze na łapówki.
Prokuratura zarzucała Stanisławowi S., byłemu prezesowi „Bogdanki”, że w latach 2003-2004 zażądał i przyjął łapówki w wysokości ponad miliona złotych. Miał wziąć 315 tys. zł za terminową zapłatę dostawcy za kombajn chodnikowy oraz 750 tys. zł za wydzierżawienie kombajnu i terminową zapłatę za dzierżawę. Byłego wiceprezesa Zbigniewa K. oskarżano o cztery przestępstwa. Miał łącznie przyjąć 825 tys. zł łapówek za zawieranie umów najmu, kupna części zamiennych, remontu kombajnu i tym podobnych umów. Byłemu wiceprezesowi Waldemarowi J., zarzucono przyjmowanie łapówek na łączną kwotę ponad 270 tys. zł za kontrakty w górnictwie.
Łapówkarska afera objęła nie tylko byłych prezesów „Bogdanki”. To tylko część dużego postępowania, w którym katowicka prokuratura sformułowała zarzuty przyjmowania łapówek członkom zarządów z branży górniczej od przedstawicieli firmy Voest-Alpine na łączną kwotę ok. 9 mln zł blisko 30 osobom, w siedmiu odrębnych procesach.
Akty oskarżenia w dużej mierze oparto na zeznaniach Andrzeja J., który był szefem dostarczającej górnicze kombajny międzynarodowej firmy Voest-Alpine Technika Górnicza i Tunelowa. Według oskarżenia miał dawać łapówki lub polecać robić to innym. Co ważne sam Andrzej J. skorzystał z klauzuli bezkarności, przysługującej osobom, które ujawniły korupcję. Jego sprawa została umorzona. Jednak mężczyzna popełnił samobójstwo w 2014 r., jeszcze w trakcie śledztwa. Nie mógł więc zeznawać w sądzie.
W sprawie byłych prezesów „Bogdanki” zarówno sądy pierwszej jak i drugiej instancji stwierdziły wyraźnie, że zeznania Andrzeja J. nie są poparte innymi dowodami, są wręcz nielogiczne, czasem nieprawdopodobne. W ustnym uzasadnieniu orzeczenia sędzia Andrzej Czaputa powiedział, że prokuratura, która zaskarżyła wyrok uniewinniający ma w jednym rację: „Faktycznie firma Voest-Apline (...) wypracowała pewien mechanizm generowania środków finansowych na wypłatę korzyści finansowych dla osób zajmujących kierownicze stanowiska w podmiotach górniczych”. Dodał jednak, że równocześnie „nie ma racji oskarżyciel publiczny, by dowody te w sposób jednoznaczny wskazywały na fakt, iż pobrane i wyprowadzone ze spółki Voest-Alpine środki finansowe na tzw. „prowizje” były wręczane przez B. czy J. oskarżonym”. Co więcej sędzia przypomniał iż osoba, która opowiedziała prokuratorom o korupcyjnym procederze skorzystała z klauzuli bezkarności, dlatego jej zeznania należy traktować ze szczególną ostrożnością i powinny być zbadane, czy nie chodzi na przykład o przerzucenie winy na inne osoby. Analizując więc te zeznania sąd uznał, że nie są one poparte innymi dowodami, a czasem są wręcz nieprawdopodobne. Mogą wskazywać na to, że Andrzej J. w rzeczywistości mógł sam zatrzymywać pieniądze przeznaczone na łapówki.
Tu warto dodać, że uniewinnieniem w I instancji zakończyła się sprawa byłych szefów Katowickiego Holdingu Węglowego i byłych dyrektorów należących do tej spółki kopalń. Ten wyrok prokuratura również zaskarżyła. Toczą się procesy przed sądami w Tychach, Jaworznie, Jastrzębiu-Zdroju i w piekarskim ośrodku zamiejscowym Sądu Rejonowego w Tarnowskich Górach.