W wywiadzie opublikowanym 3 marca na portalu "Business Insider" wiceprezes spółki Enea, Dalida Gepfert, zapowiedziała zmniejszenie zatrudnienia w Lubelskim Węglu Bogdanka o 2 tysiące pracowników. Według Gepfert transformacja energetyczna oraz odejścia na emeryturę miałyby doprowadzić do naturalnej redukcji etatów w Bogdance i elektrowniach w Kozienicach oraz Połańcu.
Brak chętnych do pracy czy demagogia?
Dalida Gepfert argumentowała, że młodzi ludzie coraz mniej chętnie podejmują pracę w kopalniach, preferując zatrudnienie w trybie zdalnym i zdigitalizowanym. Słowa te spotkały się z ostrą krytyką związkowców z Bogdanki, którzy w liście do zarządu Enei określili tezy Gepfert jako demagogiczne. Podkreślili, że kopalnia pozostaje największym pracodawcą na Lubelszczyźnie, a brak chętnych do pracy w regionie nie stanowi problemu.
Niepokój o przyszłość kopalni
Związkowcy przypomnieli, że ogłoszona w listopadzie 2024 roku strategia Enei zakłada zmniejszenie odbioru węgla z Bogdanki o połowę do 2030 roku, a o dwie trzecie do 2035 roku. Uważają, że taka polityka prowadzi do stopniowego wygaszania kopalni. W odpowiedzi apelują o poszukiwanie nowych rynków zbytu, również poza Grupą Kapitałową Enea, wskazując między innymi Słowację jako potencjalnego odbiorcę.
Apel o działania i wsparcie
Podczas lutowego spotkania z przedstawicielami trzech ministerstw wiceminister Robert Kropiwnicki stwierdził, że Bogdanka powinna sprzedawać węgiel poza Grupą Enea, jeśli znajdzie odbiorców. Związkowcy oczekują konkretnych działań w tym kierunku i zapowiadają udział w pracach zespołu roboczego ds. transformacji energetycznej, którego pierwsze posiedzenie zaplanowano na 27 marca.
Zapowiedziane redukcje zatrudnienia w Bogdance wzbudziły poważne obawy o przyszłość kopalni oraz rynek pracy w regionie, co wymaga szybkich i zdecydowanych działań ze strony decydentów.