21 listopada 1975 roku w obecności najwyższych ówcześnie władz – I sekretarza KC PZPR Edwarda Gierka i premiera Piotra Jaroszewicza – wmurowano akt erekcyjny pod budowę Lubelskiego Zagłębia Węglowego. Wcześniej, bo 17 stycznia uchwałą rządu podjęto decyzję o budowie Kopalni Pilotująco-Wydobywczej LZW. Szybko, bo już w lutym tegoż roku rozpoczęto wiercenia głębokich otworów mrożeniowych dla szybu S.1.1. Różnie więc można datować początek lubelskiego węgla, pewne jest, że było to 40 lat temu.
Dzisiaj LW „Bogdanka” S.A. ma możliwości wydobywania ponad 10 mln ton węgla rocznie; w 1982 roku, kiedy to w listopadzie uruchomiono pierwszą ścianę wydobywczą, o długości raptem 100 metrów, udawało się pozyskiwać zaledwie 800 ton na dobę. Dopiero w styczniu 1985 udało się osiągnąć 1000 t/dobę. Oto miara przemian jakie zaszły w lubelskiej kopalni.
Początki były jednak bardzo trudne, ziemia zaciekle broniła dostępu do swoich skarbów. W 1979 roku do wykonanego pierwszego szybu S.1.1 w Bogdance wdarła się woda z piaskiem (tzw. kurzawka) niszcząc obudowę szybu i zatapiając obydwa wykonane już szyby i podszybia. Z uwagi na olbrzymie problemy, jakie piętrzyły się w początkowym okresie budowy kopalni pierwsza ściana zwana badawczą prowadziła samotną eksploatację przez ponad 5 lat.
Sny o potędze
Na szczęście dla kopalni, jak i całego regionu, “władza” niezmiennie widziała tu nowe zagłębie węglowe z 6-7 kopalniami, centralnym zakładem wzbogacania węgla, o wydobyciu 25 milionów ton węgla handlowego i zatrudnieniu 24 tys. górników w kopalniach, a wraz z firmami towarzyszącymi ponad 40 tysięcy osób. Zakładano budowę nowych dróg, miast, a nawet lotniska. Miał więc być sukces, a było ciężko. Dopiero uruchomienie szybu S.1.4 w Nadrybiu w listopadzie 1985 roku, wyposażonego w tymczasowe urządzenie wydobywcze pozwoliło na wzrost wydobycia kopalni do około 2500 t/dobę. W kwietniu 1986 roku uruchomiona została druga ściana w Bogdance, a we wrześniu 1987 roku pierwsza ściana w Nadrybiu. Przełom w rozwoju eksploatacji węgla nastąpił w listopadzie 1988 roku, kiedy po 11 latach budowy, oddano do użytku szyb wydobywczy S.1.3 z urządzeniem skipowym o pojemności 30 ton i wydajności 18 800 t/dobę.
Kiedy wydawało się, że „Bogdanka” najgorsze ma już za sobą, niespodziewanie nastał czas walki o przetrwanie i to w dosłownym tego słowa znaczeniu. Nowa ekipa rządowa w ramach próby ratowania upadającego systemu nagle zaczęła zwracać uwagę na ekonomiczne aspekty działalności państwowych firm. Tymczasem w 1989 roku kopalnia Bogdanka miała wydajność dołową wydobycia węgla stawiającą ją na 33 pozycji w kraju, a w 1990 r nawet na 41 miejscu. Jak przyznają sami pracownicy kopalni, z powodu niskiej wydajności pracy i przy wysokich kosztach produkcji, złej jakości wydobywanego węgla oraz braku nowoczesnych urządzeń, kopalnia w Bogdance uważana była za jedną z najgorszych w Polsce i zaliczono ją do grupy kopalń trwale nierentownych – przewidzianych do likwidacji. A pracowały w kopalni 5693 osoby, w tym 4982 na stanowiskach robotniczych.
Z czerwonej latarni na lidera
Kiedy koniec kopalni wydawał się bliski, zarówno wśród kadry kierowniczej jak i w związkach zawodowych znaleźli się ludzie, którzy postanowili największy w regionie zakład pracy ratować. Podjęto wspólnie niełatwą decyzję o zwolnieniach. W 1990 r zatrudnienie wynosiło już 4845 osób, by w 1998 r spaść do 3280. To miara trudnych decyzji jakie musiano w kopalni podejmować. Jednocześnie w ramach procesu oddłużeniowego zawarto w 1993 roku układ sądowy, a rok później ugodę bankową. To dało kopalni oddech i możliwość inwestowania.
Same zwolnienia nie przyniosłyby efektów, które udało się w Bogdance osiągnąć. Warto bowiem wspomnieć, że w całym naszym górnictwie od 1989 do 2001 roku zatrudnienie spadło o 268 tys. osób, do końca grudnia 2002 roku spółki węglowe podpisały 138 umów oddłużeniowych, a pomimo tego górnictwo przyniosło w tymże roku 1,2 mld zł strat! O powodzeniu przemian w Bogdance zadecydował cały proces restrukturyzacji technicznej, organizacyjnej, majątkowej, finansowej oraz właśnie zatrudnienia. Dzięki temu na swoje 30. lecie kopalnia mogła się szczycić wydobyciem ponad 5 mln ton rocznie i siedmiokrotnym zdobyciem tytułu Kopalni Roku.
Biorąc to po uwagę, w 2004 roku Zarząd rozpoczął realizację inwestycji, której celem było podwojenie mocy produkcyjnych kopalni z jednoczesnym co najmniej 20 proc. obniżeniem jednostkowego kosztu produkcji. Kalkulacja była prosta – nasz tani węgiel znajdzie nabywców, drogi ze Śląska nie. Kolejne lata potwierdzały słuszność podjętej drogi. W 2008 roku LW Bogdanka miała jednostkowy koszt produkcji na poziomie 144 zł/t przy średniej dla polskich kopalń 222,6 zł/t. Trudna sytuacja śląskich kopalń, dostarczających 80 proc. krajowego zapotrzebowania (spadające wydobycie i brak inwestycji w przyszłą eksplorację, rosnące bariery technologicznogeologiczne, eskalacja żądań płacowych) a w efekcie szybko rosnące koszty (245 PLN w pierwszych miesiącach 2009) były szansą dla LW Bogdanka. Spółka sprzedawała węgiel poniżej kosztu wytworzenia węgla na Śląsku! Sprzedawała i wydobywała coraz więcej. W 2014 roku wydobyto 9,19 mln ton.
Do gry wchodzą politycy
Kalkulacje zrobione w kopalni opierały się o rachunek ekonomiczny i potrzeby gospodarki. Nikt jednak nie przewidział wpływu polityki na gospodarczą rzeczywistość Polski. Ceny węgla zaczęły tak spadać, że śląskim kopalniom zaczęło brakować pieniędzy na wypłaty. Rząd nawet przedstawił dosyć racjonalny program naprawy, związany nie tyle ze zwolnieniami co z zamykaniem trwale nierentownych kopalń. Zapomniał tylko, że przedstawia go w roku wyborczym. O wyborach nie zapomnieli związkowcy i powiedzieli twardo nie. Ekipa premier Kopacz, mając świadomość spadającej popularności Platformy Obywatelskiej, ugięła się pod żądaniami. Zapowiedziano pieniądze na restrukturyzację branży. Mając jednak świadomość ograniczeń wynikających z członkostwa w Unii Europejskiej nie sypnięto dużą kasą. Największa spółka węglowa w Polsce, zarazem najmniej efektywna, by mieć na wypłaty zaczęła wyprzedawać węgiel z hałd poniżej kosztów produkcji, jednocześnie cały czas wydobywając nowy. Ceny węgla w kraju poszybowały znów w dół.
Dumpingowe ceny węgla stosowane przez Kompanię Węglową spowodowały kłopoty ze sprzedażą surowca przez LW Bogdanka. Musiano zredukować prace przygotowawcze wyrobisk, dostosowując je do planu produkcyjnego na poziomie ok. 8,5 mln ton. Zmniejszono zatrudnienie o 300 osób na koniec lipca 2015 (4630 pracowników w stosunku do 4930 na początku roku). Przeprowadzono dalsze ograniczenia w planie inwestycyjnym na 2015 r., do poziomu 361 mln zł tj. o 80 mln zł mniej w stosunku do założeń z czerwca br. i 200 mln zł mniej w stosunku do planu pierwotnego. Jednocześnie większościowy pakiet akcji LW Bogdanka wykupił jeden z głównych odbiorców węgla od kopalni – Grupa Enea.
W dzisiejszej sytuacji LW Bogdanka S.A. ma zapewniony trwały byt. O tym czy będzie jednak mogła wykorzystać posiadany potencjał znów zadecydują politycy. Dzisiaj od Prawa i Sprawiedliwości zależy, czy będzie dobra zmiana w polskim górnictwie, czy też PiS ulegnie śląskim górnikom, wpakuje kolejne miliardy w nierentowne kopalnie, a my wszyscy zapłacimy rachunek, który z czasem wystawi nam Unia Europejska. LW Bogdanka już swój rachunek za działania PO zapłaciła.
Ryszard Nowosadzki