Pięć medali (dwa złote, dwa srebrne i jeden brązowy), dało reprezentacji Polski trzecie miejsce w klasyfikacji medalowej. Bezkonkurencyjni w Birmingham okazali się Amerykanie - 18 krążków (6 złotych, 10 srebrnych, 2 brązowe). Drugie miejsce zajęli Etiopczycy (cztery złote medale, jeden srebrny).
Za nami znalazły się takie potęgi jak Wielka Brytania i Francja. Obie reprezentacje miały też po dwa złote medale, ale zdobyły mniej srebrnych.
Po pierwszych trzech dniach halowych mistrzostw świata reprezentacja Polski miała na koncie tylko jeden medal. W sobotę złoto w biegu na 800 metrów wywalczył Adam Kszczot. Niespodziewanie w niedzielę nasi reprezentanci dołożyli aż cztery krążki. Najpierw srebrny medal po świetnym finiszu w biegu na 1500 metrów wywalczył Marcin Lewandowski. Jakby natchniona jego przykładem, chwilę później sztafeta 4x400 metrów kobiet też zdobyła srebro. Choć Polki przekroczyły linię mety na trzecim miejscu, dyskwalifikacja Jamajek dała im to drugie miejsce.
Wielki sukces odniosła natomiast męska sztafeta 4x400 metrów. Jakub Krzewina po znakomitym finiszu wyprzedził zawodnika z USA i odebrał rywalom złoty medal. W dodatku Polacy ustanowili nowy rekord świata, pokonując dystans w czasie 3:01.77.
Na koniec po bardzo, ale to bardzo nerwowym konkursie brązowy medal w konkursie tyczkarzy zdobył Piotr Lisek. Już po raz drugi w swojej karierze zakończył konkurs w hali na trzecim miejscu.
Łęczna 5 marca