O tym, że kłamstwo nie popłaca przekonał się 16 lutego 64-letni mieszkaniec Lublina. Mężczyzna podczas manewrów na parkingu uderzył w zaparkowany pojazd, a później złożył fałszywe zawiadomienie o przestępstwie. Prawda wyszła na jaw, a kłamczuszek usłyszał zarzuty. Grozić może mu teraz do 3 lat pozbawienia wolności.
Dyżurny policji w Lublinie został powiadomiony przez jednego ze świadków, że na parkingu przy ulicy Jutrzenki w Lublinie kierowca samochodu marki Volkswagen uszkodził inny pojazd i odjechał. Chwilę po tym jak dotarł do domu, do jego drzwi zapukali policjanci. Mężczyzna sprawiał wrażenie zaskoczonego nagłą wizytą i nie poczuwał się do winy. Policjanci wylegitymowali go i oświadczyli, że sporządzą w tej sprawie notatkę.
64-latek po spotkaniu z policjantami postanowił pojechać na komisariat i złożyć zawiadomienie o przestępstwie. Z jego zgłoszenia wynikało, że nieznana osoba w nieznanych okolicznościach, w nieznany sposób przemieściła jego samochód stojący na parkingu i być może wówczas doszło do uszkodzenia. Mężczyzna w dalszym ciągu twierdził, że nie on jest sprawcą zdarzenia. Funkcjonariusze zweryfikowali jego zeznania i przesłuchali świadków. Z zeznać jednoznacznie wynikało, że 64-latek wymyślił całą historię, aby uniknąć konsekwencji za spowodowanie kolizji.
Mieszkaniec Lublina usłyszał na komisariacie VII zarzuty zawiadomienia o przestępstwie niepopełnionym i składania fałszywych zeznać. Nie przyznał się do winy. Grozi mu teraz do 3 lat więzienia.