Jadą, jadą chłopcy, chłopcy-radarowcy, niebieska czapeczka, przy boku pałeczka – śpiewał Andrzej Rosiewicz. Piosenka kończyła się tak: Czas by już na finał, puenta się zaczyna: coraz więcej przebierańców, coraz trudniej o oryginał. Kiedy ponad 35 lat temu powstawał utwór, nie znana była metoda na wnuczka czy fałszywego policjanta – jak dzisiaj próbuje się oszukiwać starszych ludzi. Przykład z Lublina pokazuje, że i te metody też już się zestarzały. Najnowszym hitem jest sposób na strażnika miejskiego.
26 lutego do 23-latki, która około godziny 11.30 przeszła przez jezdnię poza przejściem dla pieszych na ulicy Nadbystrzyckiej w Lublinie, zaczepił mężczyzna. Powiedział, że jest strażnikiem miejskim i musi ją ukarać mandatem. Przedstawił jej najprawdopodobniej fałszywą legitymację służbową, po czym skłonił do wypłaty i przekazania 150 złotych (wypłaciła je z bankomatu). Młoda studentka dopiero po pewnym czasie zorientowała się, że padła ofiarą oszusta i zgłosiła się na komisariat.
Policjanci poszukują mężczyzny w wieku około 50 lat, wzrostu 170 cm, szczupłej budowy ciała, włosy krótkie kręcone oraz duży nos. Sprawca miał być ubrany w eleganckie czarne spodnie oraz czarną materiałową kurtkę, spod której wystawała biała koszula oraz krawat.
Morał z tego zdarzenia wcale nie jest budujący i nie dotyczy naiwności studentki. Może to i dobrze, że zapłaciła, bo gdyby to nie był przebieraniec a autentyczny strażnik miejski to jeszcze odmowa zapłaty mogłaby skończyć się pobiciem, tak jak to miało miejsce w Warszawie. Tam za filmowanie źle parkujących strażników miejskich został pobity i okradziony – przez stróżów prawa – Paweł Surgiel. Jego szczęście, że film z całego zajścia trafił do internetu, więc strażnicy zostali wyrzuceni z pracy i niewykluczone, że zostaną im postawione zarzuty karne. Gdyby jednak filmu nie było...