Wojciech B. był miejskim radnym ze Świdnika i cenionym lekarzem rodzinnym, pediatrą. Według śledczych zastrzelił żonę i niepełnosprawną córkę, a następnie pełnił samobójstwo. Jaką tajemnicę skrywał? Jednym z wątków branych pod uwagę są problemy finansowe. Tylko z oświadczeń majątkowych wynika, że mężczyzna był bardzo poważnie zadłużony.
72-letni Wojciech B. był w Świdniku osobą powszechnie znaną i szanowaną. Pracował, jako pediatra, był też radnym miejskim PO. Tuż przed Bożym Narodzeniem z najbliższą rodziną przeniósł się do pobliskiego Lublina, do mieszkania swojego zięcia, na ulicy Lawinowej na lubelskim Czechowie. Oficjalnie mówił, że przenosiny są czasowe, tylko na okres remontu mieszkania w Świdniku.
Niespodziewanie, kontakt z rodziną mężczyzny urwał się. Telefony milczały, pan Wojciech nie przychodził ani do prywatnej kliniki, gdzie był kierownikiem, ani do urzędu miasta. Policję o tym, że coś niedobrego dzieje się na Lawinowej poinformowała starsza córka mężczyzny, która nie mogła się skontaktować z rodzicami. Specjalnie przyjechała z Warszawy. Pomimo, że posiadała klucze to nie mogła wejść do mieszkania. Zadzwoniła na policję. Zwłoki rodziny zostały odkryte w piątek, 6 kwietnia wieczorem. Ciała leżały w zamkniętym mieszkaniu prawdopodobnie przez kilka dni.
Z nieoficjalnych informacji wynika, że zastrzelone matka (lat 70) i córka (lat 38) leżały w łóżkach, a mężczyzna został znaleziony na terenie mieszkania, z bronią myśliwską leżącą obok niego Miał na nią pozwolenie, był bowiem zapalonym myśliwym. Wszyscy mieli zginąć od strzału w głowę.
Prokuratura wstępnie przyjęła, że mamy do czynienia z tzw. samobójstwem rozszerzonym. Mężczyzna miał zastrzelić żonę i córkę, a potem popełnić samobójstwo. Póki co śledczy wykluczyli udział osób trzecich. Jak podała prokuratura, nie znaleziono jednak listu pożegnalnego. Śledztwo nadzoruje Prokuratura Lublin-Północ.
Więcej w najbliższym wydaniu Gazety Regionalnej Pojezierze.
Łęczna 23 kwietnia