Paranoja różne ma imiona. Ostatnio przybrała miano Bartol. Osobnik skrywający się pod takim pseudonimem zarzuca „Pojezierzu”, że za mało krytycznie pisze o obecnym burmistrzu. Nie zarzuca, iż gazeta pisze nieprawdę ale to, że nie jest wyznawcą wizji Mariusza Fijałkowskiego – oficjalnego kandydata na nowego burmistrza. Na szczęście PRL przeminął i każdy ma prawo do własnych poglądów. Nawet jeśli wyborcy postanowią oddać głos właśnie na Fijałkowskiego, to gazeta dalej będzie miała prawo do własnych ocen. To podstawowe prawo prasy. Jeśli pan Fijałkowski i jego poplecznicy wyznają starą komunistyczną zasadę: Kto nie z nami ten jest przeciw nam, to ich problem. Komuna przeminęła.
Paradoks polega na tym, że gazeta opublikowała krytyczny tekst o wycinku działań obecnego burmistrza, ale jego rywal uznał, że jest za mało krytyczny. M. Fijałkowski prawie cały swój tekst oparł na danych z Pojezierza, ba, cytował spore fragmenty z gazety, by jednocześnie zaatakować gazetę. Zaatakować perfidnie, bo łącząc podobno „zbyt małą krytykę” z faktem wykupienia przez grupę radnych powierzchni reklamowej w gazecie – pierwszy raz kilka miesięcy temu.
Dyskutujmy jednak o faktach. Pan Mariusz Fijałkowski ogłosił, że będzie ubiegał się o urząd burmistrza Łęcznej. Chciałbym więc w imieniu mieszkańców miasta zapytać dlaczego mieliby na niego głosować. Przeczytałem manifest „Lepsza Łęczna” i dalej nie wiem. Bo dowiedziałem się tylko jakim to złym burmistrzem jest T. Kosiarski (zdaniem kontrkandydata) i jakim dobrym będzie on sam. To drugie pozostaje jednak tylko w sferze wiary, bo tak naprawdę M. Fijałkowski ogłasza wszem i wobec, że „Wiele rzeczy wymaga zmiany i naprawy. Wiem jak to zrobić”. Szkoda, że tą wiedzą nie chce podzielić się ze swoimi wyborcami. Tropienie układów i slogany w stylu tworzenia nowych miejsc pracy i usprawnienia zarządzania nie wystarczą. Ważna jest odpowiedź – jak to zrobić. Tym bardziej z ust kandydata o niewielkim doświadczeniu życiowym i zawodowym, który nigdy jeszcze nie kierował w pracy nawet małymi zespołami ludzi.
W USA – najstarszej demokracji – do polityki trafiają zazwyczaj ludzie, którzy już coś osiągnęli w życiu zawodowym, zrobili wcześniej karierę w biznesie, pracy naukowej lub na kolejnych szczeblach administracji państwowej.
W Polsce na różnych poziomach do polityki wciąż trafiają ludzie, których sposobem na karierę jest właśnie polityka. I z polityki chcą żyć. Mnie się taka kolejność awansu nie podoba. Dlatego chętnie bym poznał przebieg dotychczasowej kariery pana M. Fijałkowskiego. Może ma jakieś osiągnięcia?