– Nie pomagałam w zabójstwie. Byłam tylko świadkiem, narzędziem. Nigdy nie planowałam zabójstwa Mariusza i nie brałam pod uwagę, że Darek posunie się do morderstwa, że on zabije Mariusza – powiedziała w czasie drugiej rozprawy Marta K. współoskarżona o brutalne zabójstwo swojego partnera.
Rozpoczęły się zeznania w procesie pary, oskarżonej o makabryczne zabójstwo w Ciechankach. Jak dowodzą oskarżyciele, Marta K. i jej kochanek zwabili w pułapkę chłopaka dziewczyny, po czym skatowali go na śmierć. Pomimo braku zwłok 36–latka, śledczy uznali, że zebrane dowody pozwalają im na skierowanie aktu oskarżenia przeciwko Marcie K. i Dariuszowi M. Sprawa trafiła do Sądu Okręgowego w Lublinie. Oskarżeni nie przyznają się do winy.
Pierwsza rozprawa została odroczona z powodu niedyspozycji Marty K. Wczoraj, 19 marca sąd przychylił się natomiast do wniosku jej obrońcy, by oskarżona składała zeznania bez obecności Dariusza K. z powodu jej rzekomego psychicznego uzależnienia od drugiego oskarżonego o morderstwo. Marta K. odpowiadała wyłącznie na pytania swojego obrońcy i sądu.
Jej zeznania można w skrócie określić jako koncert zrzucania winy na kochanka i współoskarżonego. Wszystko robiła na polecenie Dariusza M., ale morderstwa nawet nie podejrzewała. - Podałam pistolet Darkowi na jego polecenie - mówiła na sali sądowej Marta K. Twierdziła też, że nie widziała, jak Dariusz M. zadawał ciosy nożem Śliwińskiemu. - Było ciemno, widziałam jedynie zarysy postaci jak Darek siedział na Mariuszu okrakiem i krępował jego ręce. Odeszłam w kierunku szosy, piłam tam piwo i paliłam – opowiadała przed sądem. W śledztwie Marta K. zeznawała inaczej. – Pobiegłam za nimi. Darek siedział na Mariuszu i zadawał mu ciosy nożem. Było ich kilkadziesiąt – wyjaśniała.
Przyznała jednak, że to ona wycyganiła od zabitego potem Mariusza Śliwińskiego jego pistolet pneumatyczny, że to ona korespondowała za pomocą SMS z oskarżonym 48-letnim Dariuszem M., kiedy oficjalny narzeczony przywiózł jej do domu prezenty, m.in. 400 zł i buty.
Stwierdziła też – Wzięłam portfel i przeliczyłam pieniądze. Darek miał rękawiczki we krwi i nie chciał pobrudzić banknotów. W portfelu było według ustaleń śledczych 3600 zł.
Tak jak niespójne były zeznania Marty K. w sprawie samej zbrodni, tak dziwić mogą jej relacje emocjonalne. Zamordowany później 36-letni Mariusz Śliwiński pochodził z Dąbrowy w gminie Milejów. Oskarżoną poznał przez Internet, ponieważ zaś pracował w Belgii, z 32-letnią Martą K. z Ciechanek spotykał się tylko kiedy przyjeżdżał do Polski. Z Belgii przysyłał jej pieniądze. Jak jednak zeznała w śledztwie oskarżona „Mariusz oświadczył mi się przez Skype. Przyjęłam te oświadczyny, ale go nie kochałam. Kochałam Darka”. W sądzie mówiła, że z 48-letnim Dariuszem M. zrywała, ale wciąż do siebie wracali. 48-latek miał ją też kilka razy pobić. Odnośnie fatalnego spotkania obu mężczyzn, które zakończyło się zabójstwem stwierdziła m.in. Chciałam, żeby tam sobie wszystko wyjaśnili. Myślałam, że się tylko pobiją.
Zeznania trwały parę godzin.
Łęczna 19 marca