Kilka dni temu informowaliśmy o zagadkowym wybuchu i pożarze mieszkania. Policjanci pod nadzorem prokuratora ustalają, co tak naprawdę wydarzyło się w jednym z mieszkań przy ul. Hallera w Świdniku. Najpierw był huk, potem pojawiły się płomienie. Do zdarzenia doszło 13 kwietnia ok. godz. 13:30.
Mieszkańcy usłyszeli głośny huk, z jednego z mieszkań wyleciały szyby w oknach, zaś po chwili pojawiły się płomienie. Zdarzenie miało miejsce w mieszkaniu na parterze. Dwie osoby zostały poszkodowane i przetransportowano je do szpitala.
Wybite szyby po obu stronach bloku, okopcone ściany w niemal każdym z pomieszczeń. Odłamki szkła leżały kilkanaście metrów od budynku. Tak wyglądało wnętrze mieszkania. Pożar ugasili okoliczni świadkowie za pomocą czterech gaśnic. Do szpitala trafiły dwie osoby, które były w feralnym mieszkaniu. 29-letni mężczyzna miał poparzone ciało oraz ranę ciętą szyi. Poparzeń doznała również 27-letnia kobieta. W szpitalu ich stan oceniono jako poważny.
Na miejscu zjawiło się w sumie siedem zastępów straży pożarnej. Ewakuowano osoby z klatki schodowej, w której znajduje się zniszczone mieszkanie. Lokatorzy wrócili do swoich domów, kiedy inspektor nadzoru budowlanego stwierdził, że nie doszło do uszkodzenia konstrukcji budynku. Straty w mieszkaniu zostały oszacowane na około 60 tysięcy złotych
Co było przyczyną wybuchu? Wykluczony został wybuch gazu. Według wstępnych ustaleń mowa jest o „wybuchu łatwopalnej cieczy”.
Prokuratura Rejonowa w Świdniku prowadzi śledztwo w kierunku usiłowania zabójstwa ze szczególnym okrucieństwem. Czyn taki jest zagrożony wysoką karą, od 12 lat więzienia do dożywocia. Wstępna hipoteza mówi, że mężczyzna chciał zabić kobietę, oblewając ją łatwopalną substancją. Nie doszło do tego, bo postronne osoby ugasiły pożar. Jednak zarówno mężczyzna, jak i kobieta są poparzeni. Ich stan jest ciężki, dlatego jeszcze nie zostali przesłuchani.
Łęczna 20 kwietnia
