Już w najbliższą niedzielę, 13 października, rowerzyści z Łęcznej i okolic mogą wziąść udział w rajdzie zamykającym tegoroczny…
Czytaj całośćGłos zrozpaczonego człowieka. List do redakcji.
Ja naprawdę mam dość
Piszę ten list do redakcji, bo muszę jakoś wykrzyczeć co mnie boli. Pewnie jak wiele innych mediów zależnych od władzy nie opublikujecie go w gazecie. Trudno, ale w ten sposób przynajmniej uporządkuję swoje szarpiące mną uczucia.
Prezydent Andrzej Duda w rozmowie z Polsat News powiedział, że będzie apelował do najbogatszych o niepobieranie 500+ przez pewien czas, gdyby kryzys trwał dłużej i sytuacja gospodarcza znacznie się pogorszyła. Nie wniesie do parlamentu o zmianę zasad wypłacania 500+, ale zaapeluje!
Ta wypowiedź z jednej strony mnie rozbawiła a z drugiej mocno wkurzyła. Ludzie naprawdę bogaci wprost słyną ze skąpstwa, bo to jedna z przyczyn ich sukcesu i liczenie na to, że zrezygnują z 1000 czy 500 złotych co miesiąc, nawet przy dochodach idących w dziesiątki czy setki tysięcy co miesiąc, świadczy o ogromnej naiwności prezydenta Dudy. Już Morawiecki apelował o to na początku programu 500+ i co? Wszyscy biorą, łącznie z politycznymi przyjaciółmi premiera – posłami i ministrami z PiS.
Wkurzyłem się, bo program 500+ miał dać dwa efekty; po pierwsze wspomóc biedne rodziny, po drugie zwiększyć dzietność Polaków. Po małym wzroście liczby rodzących się dzieci, od dłuższego czasu mamy spadek ilości narodzin w Polsce, co oznacza, że pod tym względem program w ogóle nie działa. A pomoc dla najbiedniejszych? Pomaga, ale tym mającym dzieci w odpowiednim wieku. Jeśli dziecko skończyło 18 lat i chodzi do tej samej szkoły, co ciut młodsza pociecha, to wsparcia od rządu nie ma. Nie mają wsparcia ci, którzy z powodów biologicznych nie mogą mieć dzieci, a na dodatek ten rząd zabrał im możliwość posiadania dzieci, likwidując wsparcie finansowe zabiegów in vitro. Co więcej jak sami mało zarabiają to muszą swoimi podatkami wspierać dzieci bogaczy. Bo pieniądze na 500+ pochodzą z tego co rząd zabierze nam w formie podatków, danin i obowiązkowych wpłat. A tych przybywa.
Czy wiecie państwo, że w Polsce 14 proc. Polaków na etatach zarabia równowartość minimalnego wynagrodzenia lub mniej! Nie znam danych dotyczących umów śmieciowych. A emeryci. To już tragedia. W 2017 roku (takie dane znalazłem) emeryci najczęściej pobierali świadczenie w wysokości ok. 1400 zł netto miesięcznie, aż połowa otrzymywała mniej niż 1605 zł. Ponad 18 tys. osób dostało poniżej 500 zł. Teraz jest niewiele lepiej, a ci wszyscy biedni ludzie muszą ze swoich podatków opłacać 500+, nie tylko dla dobrze zarabiających ludzi, ale nawet dla bogaczy. To jest sprawiedliwość polskiego państwa!
Mam niepełne wykształcenie wyższe, bo w latach 80-tych komuna przerwała mi studia. Od 35 lat pracuję i dzisiaj zarabiam, nie zarabiałem 150 zł więcej niż płaca minimalna. Zarabiałem, bo właśnie w wieku 56 lat dostałem wypowiedzenie. Nie jestem jakimś orłem, ale z czasem, w spółce skarbu państwa dopracowałem się płacy w okolicach średniej krajowej. Prawie pięć lat temu zostałem przesunięty na inne stanowisko z niską płacą, a moje miejsce (najpierw zlikwidowane) zajęła osoba nawet bez matury. Ale z partyjnymi koneksjami.
Dziwicie się, że mam dosyć? Nie wiem co ze sobą zrobię, kiedy przestanę pobierać zasiłek dla bezrobotnych. Kto przyjmie osobę zbliżającą się do 60 roku życia? Czy w tym państwie nic mi się już nie należy? Mam umrzeć, by poprawić sytuację ZUS? Więc mam dosyć, jak wiele milionów ludzi, z różnych zresztą powodów.
WK
(nazwisko znane redakcji)
Od redakcji: Mamy świadomość, że wstęp do listu miał nas niejako sprowokować do publikacji. Uznaliśmy jednak, że odzwierciedla on w jakimś sensie niepokoje pewnej częśći rodaków. Tych najmniej zarabiających, tych zwalnianych w starszym wieku, tych których miejsce zajęły ostatnio, ale bywało i wcześniej, osoby z politycznym poparciem. Sprawą takich Polaków nie zajął się żaden z kandydatów - od prezydenta Dudy poczynając a po kandydata lewicy Biedronia kończąc. My pomóc nie możemy, ale przynajmniej niech los takich osób zaistnieje w świadomości opinii publicznej.
- WK