Już w najbliższą niedzielę, 13 października, rowerzyści z Łęcznej i okolic mogą wziąść udział w rajdzie zamykającym tegoroczny…
Czytaj całośćRząd bezradny w sprawie testów
W Polsce pobrano dotychczas 204 246 próbek na obecność koronawirusa. W przeliczeniu na 1 milion mieszkańców przeprowadzonych zostało ich w Polsce 5 397. To 23. wynik w unijnej dwudziestce siódemce. Ostatnie cztery miejsca przypadają Bułgarii, Grecji, Węgrom i Rumunii. Nie ma już pytania czy w Polsce wykonuje się za mało testów (z miesiąc temu ilość testów bagatelizował sam minister Szumowski) – jest tylko pytanie dlaczego ciągle jest ich tak mało!
Wielu internautów uważa, że w Polsce wykonuje się tak mało testów, bo władza chce mieć „usprawiedliwienie” dla przeprowadzenia wyborów 10 maja. Jestem daleki od szukania teorii spiskowych, ale każdy myślący musi się zastanowić, dlaczego kraj w środku Europy nie korzysta odpowiednio z możliwości jakie daje nauka i medycyna.
Zanim postaramy się znaleźć tą pozornie niezrozumiałą przyczynę, parę dowodów na to, że testy są naprawdę konieczne, a nie jak to gdzieś napisał mało rozgarnięty internauta – że to spisek koncernów farmaceutycznych.
Badania z wykorzystaniem testów na obecność przeciwciał, przeprowadzone w Kalifornii w USA, wykazały, że infekcję wywołaną koronawirusem ma, albo już przeszło, pięćdziesiąt razy więcej osób, niż wskazywały na to oficjalne dane. Badacze z renomowanego Uniwersytetu Stanforda przebadali na obecność przeciwciał 3,3 tys. ochotników z kalifornijskiego hrabstwa Santa Clara. Ich wyniki wskazują, że infekcję koronawirusową przeszło tam już od 2,5 do 4,1 procent mieszkańców. To od pięćdziesięciu do osiemdziesięciu pięciu razy więcej, niż liczba oficjalnie zarejestrowanych przypadków choroby. We Włoszech prasa ujawniła dane iż faktycznie jest 10 razy więcej chorych niż podają tamtejsze statystyki polityczne, nie 127 tysięcy a niemal milion trzysta tysięcy jest chorych na CovID-19.
Co więc daje nam prawdziwa informacja o liczbie zakażonych? To proste i logiczne jak konstrukcja cepa. Każde badanie jest powiązane z konkretną osobą, tak więc czy ma objawy czy ich nie ma, można ją odizolować od zdrowych i zmniejszyć po prostu liczbę nowych zakażeń.
Od dwóch a może trzech tygodni „zapracowany i niewyspany” minister Szumowski potwierdza, że mamy możliwości wykonywania 20 tys. testów na dobę. I tylko raz (!) udało się ich wykonać ok. 13 tys., przez kilka dni było ok. 11 tys., a w pozostałych grubo poniżej 10 tys. testów na dobę. Co tu jest grane?
Na sto procent wiadomo już, dlaczego było tak mało testów na początku pandemii. W swojej obsesji braku wiary we wszystko co nie podlega bezpośrednio rządowi a laboratoriami nie kierują ludzie przez rząd powołani, zabroniono zlecać badania innym niż wskazane imiennie „odpowiednie” państwowe placówki. W efekcie od 3 marca do 21 marca, gdy prowadzono już testy (choć pierwszy przypadek potwierdzono dopiero 4 marca) wykonano 15 084 próbki, by wykryć 536 przypadków. Oznacza to, że średnio na dobę przeprowadzano 838 testów! Jednak już kilka dni wcześniej jakiś geniusz w ministerstwie zorientował się, że tylko siłami „pewnych czy też może prawomyślnych” laboratoriów tak dalej się nie da. I zaproszono łaskawie do testów inne laboratoria dysponujące sprzętem a przede wszystkim fachowcami. I pierwszego kwietnia sięgnęliśmy liczby 55 801 łącznie wykonanych testów.
To ciągle kropla w morzu potrzeb. Dlaczego jednak nie wykorzystujemy możliwości 20 tys. testów na dobę? Niektórzy lekarze z pierwszej linii pytani przez dziennikarzy uważali, że brakuje tzw. wymazówek, czyli patyczków z watą przechowywanych w sterylnym pojemniku. Przedstawiciel Ministerstwa Zdrowia obwiniał zaś lekarzy, że pobierają za mało próbek. Spotkało się to ze zgodnym oburzeniem ludzi pracujących codziennie z zakażonymi.
Wydaje się że prawdziwe wyjaśnienie chorej sytuacji padło ze strony posła rządzącej koalicji – Andrzeja Sośnierza, posła Porozumienia i klubu PiS, z zawodu lekarza. Stwierdził wprost, że „nie mamy przygotowanego odpowiedniego systemu zbierania próbek”. Mówiąc jasno, rząd nie potrafi zorganizować systemu pobierania i dostarczania próbek do laboratoriów, tak by wykorzystać istniejące możliwości laboratoriów!
Mógłbym od ręki podać kilka pomysłów jak to „niewykonalne dla rządu” jednak urzeczywistnić. Pod rozwagę poddaję tylko jeden. Zamiast kierowania żołnierzy do pomocy policji w ściganiu kierowców myjących auta lub zmieniających opony na letnie (dla bezpieczeństwa), siły zbrojne mogłyby stworzyć co najmniej kilkadziesiąt a może nawet paruset mobilnych punktów pobierania wymazów. Wszakże WP dysponuje własną fachową służbą zdrowia i sprzętem odpowiednim do pracy w skażonym środowisku. Sanepid, ze swoimi bardzo ograniczonymi siłami po prostu nie daje rady! Ministrze Błaszczak czas na działanie, okres propagandy dawno się skończył.
R. Nowosadzki
ps. Zastanawiam się jak państwo polskie ma być w stanie rozprowadzić ok. 30 milionów pakietów wyborczych i potem w jeden dzień je zebrać, a nie potrafi zorganizować pobrania wymazów od 20 tys. obywateli na dobę?
Łęczna 21 kwietnia 2020
Aktualności z Łęcznej i regionu; informacje ważne i ciekawe z Łęcznej i okolic; biznes, sport i kultura w Łęcznej, Lubartowie, Lublinie, Świdniku i Włodawie.
- R. Nowosadzki