Już w najbliższą niedzielę, 13 października, rowerzyści z Łęcznej i okolic mogą wziąść udział w rajdzie zamykającym tegoroczny…
Czytaj całośćKartki z kalendarza. Porwanie króla Stasia.
6249 odsłon do 05.01.2022
Porwanie króla Stanisława Augusta Poniatowskiego przez konfederatów barskich było tak samo poważne i groteskowe zarazem, jak cała konfederacja barska. O ile jednak porwanie króla nie miało żadnych istotnych następstw dla niego samego, to konfederacja barska, a także w pewnym wymiarze sam zamach na króla, posłużyła ościennym mocarstwom za pretekst do przeprowadzenia rozbioru Rzeczpospolitej Obojga Narodów.
Do porwania króla doszło późnym wieczorem 3 listopada 1771 r., kiedy Stanisław August Poniatowski wracał z wizyty u swego chorego krewnego, kanclerza Michała Fryderyka Czartoryskiego. Atak na królewską karetę nastąpił na ulicy Miodowej, w pobliżu skrzyżowań z ulicami Senatorską i Kozią. Po krótkiej wymianie ognia i chaotycznej walce wręcz nieliczna eskorta królewska uległa napastnikom – i chociaż jeden z dworzan został zabity, a drugi ranny, to większość sług monarchy po prostu uciekła. Korzystając z zamieszania, to samo chciał zrobić król. Wyskoczył z karety, pobiegł do bramy pałacu Czartoryskich i dobijał się o jej otwarcie. Porywacze dopadli go i obezwładnili, w trakcie szarpaniny król został lekko ranny pałaszem w głowę. W jego stronę wystrzelił też z pistoletu – niecelnie – Jan Kuźma-Kosiński, jeden z dowódców grupy zamachowców.
Kim byli zamachowcy? Plan porwania króla powstał na Jasnej Górze, wtedy istotnej twierdzy konfederatów barskich. Przedstawił go Stanisław Strawiński a zaakceptował jeden z przywódców konfederatów Kazimierz Pułaski. Celem było zmuszenie króla do abdykacji. Stanisław Strawiński sam wybrał i zaprzysiągł 26 zamachowców.
Wokół konfederacji barskiej narosło wiele mitów, do czego głównie przyczynił się wyidealizowany obraz konfederacji barskiej jaki pojawił się w literaturze polskiej doby romantyzmu. Aby zrozumieć o co chodziło konfederatom, walczących z wojskami Rosji i siłami króla Poniatowskiego, trzeba się cofnąć kilka lat wstecz.
Konfederacja barska, jako zbrojny związek szlachty, zawiązana została 29 lutego 1768 roku w Barze na Podolu, pod przywództwem M.H. Krasińskiego i J. Pułaskiego, oficjalnie w obronie niepodległości Rzeczypospolitej.
Czas panowania Wettinów saskich w Polsce przypadający na lata 1697–1763 (z przerwami na rządy Stanisława Leszczyńskiego) to okres upadku politycznego, gospodarczego i kulturalnego. Rzeczpospolita Obojga Narodów w XVIII w. przestała być w pełni suwerennym państwem. W kraju szerzyła się anarchia, korupcja, a władzę sprawowali magnaci opłacani przez państwa ościenne. W dumnych jeszcze nie tak dawno Polakach przeważa prywata. Jeśli u Sienkiewicza zdradzieccy Radziwiłłowie walczą o koronę, bo „Rzeczpospolita to postaw czerwonego sukna (...) A my z księciem wojewodą powiedzieliśmy sobie, że z tego sukna musi się i nam tyle zostać w ręku, aby na płaszcz wystarczyło”, to XVIII wieczny szlachcic walczy już tylko by mu w sakiewce na wino i nowy kontusz wystarczyło.
W 1764 roku nowym królem wybrany został „za pomocą rosyjskich bagnetów” były kochanek carycy Katarzyny II – Stanisław August Poniatowski. 6 września głosami 5584 szlachciców Stanisław Antoni Poniatowski (Augustem stał się po koronacji) zostaje królem. I chociaż rosyjskie regimenty cofnęły się z elekcyjnego pola na trzy wiorsty, to i tak Polacy wiedzieli komu król swój wybór zawdzięcza. To było pierwsze pole przyszłego konfliktu.
Poniatowski był człowiekiem młodym, wykształconym i inteligentnym. Zdawał sobie sprawę, że aby Rzeczpospolita była w stanie oprzeć się potędze państw ościennych potrzebne są natychmiastowe reformy ustrojowe i gospodarcze. Już w 1764 jego stronnictwo zaczęło je wprowadzać w życie. Póki co, w części spraw, wprowadzono sejmowe głosowanie większością, likwidując w ten sposób zgubne „Liberum Veto”. Zniesiono cła prywatne, wprowadzając jedno cło na wszystkich granicach państwa tzw. „cło generalne”. Posłowie nie musieli już składać przysięgi na instrukcje sejmikowe i mogli głosować w zgodzie z własnym sumieniem, co zdenerwowało magnatów sterujących dotąd „swoimi” sejmikami. Stworzono też Szkołę rycerską, która miała kształcić polską fachową kadrę oficerską. Za Sasów stopnie w armii polskiej po prostu się kupowało.
Co więcej król Poniatowski wprowadził jeszcze Konferencję króla z ministrami (zalążek rządu centralnego), wzmocnił walutę polską (kraj zalewały fałszywki króla pruskiego) oraz wprowadził tzw. Komisję dobrego porządku, która zajęła się uporządkowaniem praw własności na terenach miejskich, znów wbrew magnackim interesom. Reformy te mogły znacząco wzmocnić Polskę, nie w smak były jednak magnaterii i bogatej szlachcie.
O ironio, wzmocnienie państwa nie w smak było również sąsiadom Polski. Caryca Kataryna II, przez Rosjan zwana Wielką, dopingowana przez króla Prus Fryderyka II też nazywanego Wielkim, wymusiła na Rzeczpospolitej przyjęcie w 1767 r. „Praw kardynalnych”, które znosiły reformy i z powrotem wprowadzały „Liberum Veto”, wolną elekcję, cła prywatne itd. Aby było bardziej groteskowo rok później sami Polacy zawiązali konfederację barską, która jednocześnie występowała przeciwko mieszaniu się Rosji w polskie sprawy, a z drugiej popierała (mówiąc w skrócie) obalenie przez Rosję polskich reform.
Konfederaci dali się też otumanić rosyjskiej prowokacji i wystąpili przeciwko nieistotnej ustawie prodysydenckiej, traktując ją jako zamach na katolicyzm. W pierwszym akcie konfederacji głosili „Wiary świętej katolickiej rzymskiej własnym życiem i krwią obligowany każdy bronić”. Walczyli tymczasem z ustawą, która od nowa różnowiercom zapewniała swobody, które Rzeczpospolita zagwarantowała im już w początkach XVII wieku! Tylko, że konfederaci tego nie widzieli, bo jak napisał historyk Paweł Jasienica: w akcie konfederacji barskiej nie mogę się dopatrzeć żadnych prawdziwych treści religijnych, widzę tam tylko magię i zabobon.
Mistyki w tym wszystkim było więcej, jak chociażby obsesyjnej nienawiści do króla Poniatowskiego i naiwnej wiary, że powrót Wettinów przyniesie Polsce szczęśliwość i wyzwolenie spod rosyjskiego protektoratu. Skąd Sas miał wziąć armię dla wypędzenia Rosjan, nikt się już nie zastanawiał. Jednak na kanwie tych wszystkich mrzonek powstał pomysł porwania króla i zmuszenia go do abdykacji.
Wróćmy więc do uprowadzenia króla. W trakcie odwrotu z miejsca porwania zamachowcy nie podołali presji i całą akcję zamienili w farsę. Uciekali konno w kierunku Bielan, gdzie czekał powóz, którym jeniec miał zostać wywieziony do Częstochowy. Rozdzielili się – przy królu zostawili Kuźmę z kilkoma ludźmi. W okopach otaczających miasto koń na którym jechał król potknął się i złamał nogę. Poniatowski upadł w błoto, zgubił płaszcz i jeden but. Kuźma podźwignął króla i oddał mu swój but. W ciemnościach zaczęli błądzić. Po pewnym czasie wszyscy pogubili się lub uciekli. Z jeńcem został tylko Kuźma – ten sam, który w pierwszym akcie operetki strzelał do Poniatowskiego.
Dalej poszli pieszo. Król namówił jednak swego strażnika by go uwolnił. Na nocleg zatrzymali się w młynie na Marymoncie, za pośrednictwem młynarczyka zawiadomili generała gwardii Karola Coccei, który ze 150 strażnikami odprowadził monarchę na zamek.
Kuźma w śledztwie wydał wspólników. Proces rozpoczęty w sierpniu 1773 roku trwał trzy tygodnie. Do sędziów (6 senatorów i 12 posłów) apelował sam Stanisław August, wzywając ich do okazania – obiecanej przez niego łaski Kuźmie – ale także aby oszczędzili surowych kar innym oskarżonym, gdyż ich śmierć przyniesie więcej szkody niż pożytku. Sąd skazał jednak Kuźmę na wygnanie, a innym uczestnikom zamachu zasądził wyroki śmierci. 10 września 1773 roku Walenty Łukawski i Józef Cybulski zostali publicznie ścięci. Na prośbę króla odstąpiono od obcinania rąk przed ścięciem i zrobiono to już po śmierci skazanych. Ich ciała poćwiartowano i spalono, a prochy rozsypano za miastem.
Dwaj niebiorący bezpośredniego udziału w porwaniu zamachowcy – Walenty Peszyński i Teodat Frankemberg – zostali skazani na dożywocie w lochach Kamieńca Podolskiego. Uwolnieni zostali dopiero w 1796 roku przez cara Pawła I na osobistą prośbę… Stanisława Augusta. Kazimierz Pułaski uciekł aż do Ameryki, gdzie został bohaterem walk o niepodległość Stanów Zjednoczonych.
Nieudane porwanie wykorzystała propaganda mocarstw ościennych, by wykazać, że w Rzeczypospolitej panuje anarchia i usprawiedliwić pierwszy rozbiór w 1772 r. Oczywiście ani konfederacja barska, ani sam zamach na Poniatowskiego nie były przyczyną I rozbioru. Jedynie go przyśpieszyły. Porwanie króla oburzyło też europejską opinię publiczną i oświeceniowych publicystów. Wolter szydził z obskurantyzmu zamachowców, którzy rzekomo mieli na Jasnej Górze święcić noże i przyjmować komunię świętą przed wyruszeniem do Warszawy.
Całej sprawie ironii dodaje fakt, że wśród patriotów – uczestników konfederacji barskiej, znaleźli się tacy, którzy później zasilili szeregi zdradzieckiej konfederacji targowickiej. Byli jednak i tacy, którzy prowadzili później dzieło reform i walczyli w obronie dokonań Sejmu Czteroletniego. Wśród tych ostatnich można np. wymienić hetmana wielkiego litewskiego Michała Kazimierza Ogińskiego.
Ryszard Nowosadzki
Lublin 03.11.2017
- Ryszard Nowosadzki