Już w najbliższą niedzielę, 13 października, rowerzyści z Łęcznej i okolic mogą wziąść udział w rajdzie zamykającym tegoroczny…
Czytaj całośćŚwięto Niepodległości. Nie tylko Piłsudski.
5619 odsłon do 05.01.2022
W tym roku obchodzić będziemy 99. rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości. Jednocześnie będą to dopiero 32. uroczystości państwowe obchodzone 11 listopada.
W II Rzeczpospolitej odbyły się tylko dwa razy, bo ustanowienie święta nastąpiło dopiero 23 kwietnia 1937 roku. Później była hitlerowska okupacja, a następnie rządy narzuconych nam zwolenników sowieckiego reżimu. W roku 1944 dzień niepodległości 11 listopada 1918 roku obchodzono w zupełnie innych warunkach. Świętowano zarówno na terenach wyzwolonych, jak i w stolicy ZSRR. W ten sposób komuniści chcieli podkreślić rzekomą kontynuację władzy politycznej i tradycji walk o niepodległość. Centralne obchody odbyły się, rzecz jasna, w Lublinie, gdzie ulokowały się władze komunistyczne – Krajowa Rada Narodowa i Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego. Jednak już rok później ustawą Krajowej Rady Narodowej z 22 lipca 1945 roku oficjalnie święto zniesiono. Dopiero ustawą z 15 lutego 1989 roku przywrócono je pod nazwą „Narodowe Święto Niepodległości”.
11 listopada to oczywiście data umowna, bo odzyskanie niepodległości było długim procesem a nie rozbłyskiem jednego dnia. Zazwyczaj z tej okazji wszyscy piszą o Józefie Piłsudskim, naczelniku państwa i nieoficjalnym twórcy naszej niepodległości. Pomimo wielkich zasług Piłsudskiego, trzeba wyraźnie powiedzieć, że kreatorów powrotu Polski na mapę Europy było więcej.
W listopadzie 1918 roku w okupowanym wciąż kraju działały różne ośrodki polskiej władzy. Najstarszym z nich była Rada Regencyjna powołana przez niemieckie i austro-węgierskie władze okupacyjne 12 września 1917 roku. W zaborze pruskim, jako nielegalny komitet międzypartyjny, aktywnie działała założona w Poznaniu Naczelna Rada Ludowa na czele z ks. Stanisławem Adamskim. Od 10 XI 1918 roku funkcjonująca już oficjalnie jako reprezentant polskich interesów na tym obszarze. Ściśle współpracowała z założonym w Lozannie i prowadzonym przez Romana Dmowskiego Komitetem Narodowym Polskim w Paryżu.
W Lublinie 7 XI 1918 roku ukształtował się Tymczasowy Rząd Ludowy Republiki Polskiej z Ignacym Daszyńskim, w którym zasiadali politycy PPS i PSL Wyzwolenie, a więc partii o lewicowym charakterze. Były też struktury lokalne. Rada Narodowa Księstwa Cieszyńskiego, w Krakowie Polska Komisja Likwidacyjna (PKL), oparta na wszystkich stronnictwach z wyjątkiem konserwatystów. Najbardziej radykalny, lewicowy charakter miały Rady Delegatów Robotniczych tworzące się m.in. w Lublinie (5 XI 1918 roku) czy w Zagłębiu Dąbrowskim.
Na tle tych różnych krajowych ośrodków, roszczących sobie prawo do reprezentowania większej lub mniejszej liczby Polaków zupełnie inną pozycję zajmuje wspomniany tu już Komitet Narodowy Polski. Założony 15 sierpnia 1917 roku w Lozannie, wciąż pozostaje w cieniu legendy marszałka Piłsudskiego. Nie boję się jednak powiedzieć, że bez KNP wolnej Polski, przynajmniej w kształcie który znamy z historii, na pewno by nie było.
O ile Piłsudski i wiele ugrupowań w kraju wybrali opcję wygrywania jednych zaborców przeciw drugim, to Komitet Narodowy Polski widział odrodzenie Rzeczpospolitej w oparciu o państwa Ententy. Pozornie było to najbardziej racjonalne rozwiązanie, niestety trójporozumienie tworzyła również Rosja, bez której pozostali sojusznicy, a zwłaszcza Francja, nie chcieli Polakom niczego obiecywać.
Na szczęście dla nas zaszło kilka wydarzeń, które całą dotychczasową politykę europejskich mocarstw odwróciło. Po pierwsze 5 listopada 1916 r. cesarze Niemiec i Austro-Węgier ogłosili odezwę, zapowiadającą utworzenie państwa polskiego, pozostającego w sojuszu z obydwoma mocarstwami. Chociaż akt ten faktycznie nie skutkował osiągnięciem niepodległości, był ostatecznym złamaniem antypolskiej współpracy trzech zaborców, nagłaśniającym sprawę polską w świecie.
Mocarstwa centralne liczyły na wsparcie 1 miliona żołnierzy polskich – chcieli skierować ich na front rosyjski, a swoich żołnierzy wysłać przeciw Francji i Anglii. Najbardziej cynicznie wyraził to gen. niemiecki Erich von Ludendorff który miał powiedzieć: „Polak jest dobrym żołnierzem. Stwórzmy księstwo polskie [...] następnie postawmy na nogi armię polską.
Tego samego bali się przedstawiciele Ententy. Milion nowych żołnierzy niemieckich pod Verdun i nad Sommą przerażało Francuzów, których straty rosły w zatrważającym tempie. Chcieli zatrzymać wstępowanie Polaków do armii niemieckiej, chcieli mieć Polaków w swojej armii. Sprzeciw Rosji taką politykę prawie uniemożliwiał. Dlatego do roku 1917, pomimo wysiłków polskich środowisk niepodległościowych, inicjatywa utworzenia Armii Polskiej na Zachodzie napotykała trudności.
Wszystko zmieniło się wiosną 1917 r. po rewolucji lutowej w Rosji. Nowe władze nie były już tak rygorystycznie przeciwne polskiemu wojsku we Francji. W czerwcu powołano nawet Misję Wojskową Francusko-Polską, która czuwała nad prawidłowym przebiegiem organizacji armii. 15 sierpnia 1917 roku oficjalnie założono w Lozannie Komitet Narodowy Polski. Jako siedzibę obrał on Paryż. Celem była odbudowa państwa polskiego przy pomocy państw Ententy.
KNP prowadził politykę zagraniczną odradzającego się państwa polskiego i organizował Armię Polską we Francji. 20 września został uznany za oficjalnego reprezentanta odradzającej się państwowo Polski przez rząd Francji. Później przez rządy Wielkiej Brytanii (15 października), Włoch (30 października), USA (10 listopada 1917). KNP posiadał swoje przedstawicielstwa w Belgii, Italii, Szwecji, Brazylii, Wlk. Brytanii, USA. Najważniejszym zadaniem KNP było jednak tworzenie Armii Polskiej.
4 czerwca 1917 r. prezydent Poincare wydał dekret o powołaniu Armii Polskiej we Francji. Akcję werbunkową oparto o polską emigrację we Francji, Stanach Zjednoczonych, Brazylii i jeńców polskich z armii austriackiej i niemieckiej. Pod koniec czerwca 1917 r. armia liczyła ponad 9 tys. żołnierzy, z czego 7 tys. pochodziło z obozów jenieckich. W grudniu do Francji dotarła pierwsza duża grupa ochotników zza oceanu, a już 10 stycznia 1918 r. 1. pułk strzelców rozpoczął formalne istnienie.
Ostatecznie zorganizowana we Francji armia liczyła ok. 70 tys. żołnierzy, działa, czołgi, samoloty i samochody ciężarowe. Rozkazom gen. Hallera podlegały także dwie dywizje z Rosji: 4. Dywizja gen. Lucjana Żeligowskiego i 5. Dywizja Syberyjska mjr. Waleriana Czumy.
W walkach na froncie podczas I wojny światowej uczestniczył tylko 1. pułk, który walczył pod Reims i Saint-Hilaire-le-Grand. W połowie października na froncie znajdowała się już cała 1. Dywizja Strzelców Polskich. Nie miało to większego znaczenia militarnego, ale miało ogromne znaczenie symboliczne. Aby uhonorować polski wkład w zwycięską wojnę, Błękitna Armia (nazywana tak od koloru mundurów), jako oficjalne wojsko sojusznicze, wzięła udział w paradzie zwycięstwa w Paryżu. Ten fakt był potem wykorzystywany w polskiej akcji dyplomatycznej podczas obrad konferencji pokojowej w Wersalu.
Symboliczne wsparcie na konferencji w Wersalu nie było jedynym sukcesem Błękitnej Armii. Hallerczycy – bo tak ich też nazywano od nazwiska dowódcy – przybyli do kraju w ważnym dla odradzającego się państwa momencie. Wzięli udział w majowej ofensywie na ukraińskie oddziały w Galicji i na Wołyniu, stanowiąc gros polskich sił – nad którymi dowództwo objął właśnie gen. Haller. Można powiedzieć, że Błękitna Armia umożliwiła na tyle szybkie pokonanie Ukraińców, że było możliwe skupienie się na przygotowaniach do wojny z sowieckimi oddziałami. W okresie wzrostu napięcia z Niemcami, tuż przed podpisaniem Traktatu Wersalskiego, oddziały Błękitnej Armii zostały przerzucone na granicę zachodnią, tworząc główne siły Frontu Południowo-Zachodniego i Południowego, mających bronić kraju przed Niemcami. Później, już w ramach jednolitego Wojska Polskiego, oddziały powstałe we Francji, z honorem walczyły o ustanowienie granicy państwa na wschodzie.
Kiedy sformowani we Francji żołnierze przelewali krew na wschodnich frontach, dyplomaci walczyli w gabinetach o zachodnie granice Polski. Warto powiedzieć, że w tamtym czasie pokazała się wielkość Romana Dmowskiego, który dla dobra Polski potrafił pogrzebać swoje ambicje osobiste. W tym czasie obaj polscy liderzy – Piłsudski i Dmowski współpracowali zgodnie i gdyby nie sprzeciw i intrygi brytyjskiego premiera Davida Lloyda George'a zachodnie granice Polski byłyby bardziej sprawiedliwe. Co by nie mówić odrodzenie Polski było wielkim sukcesem wszystkich Polaków, Polaków, którzy za przywódców mieli jednak wtedy prawdziwych mężów stanu.
Ryszard Nowosadzki
Lublin 10.11.2017
- Ryszard Nowosadzki